Animatorzy Dzieci Maryi wyjechali 12 lutego (poniedziałek) na KODA do Bystrej Krakowskiej. Dokładniej to wyjechała nas jedna część: Sylwia, Ania, Paulina, Basia i Patrycja. Zaczęło się bardzo dobrze i do końca panowała bardzo miła atmosfera. Nie musiało mijać wiele czasu, abyśmy się zgrały z resztą grupy. Razem z księdzem Krzysztofem i siostrą Celiną (prowadzącymi) było nas 39 osób.
Animatorzy Dzieci Maryi wyjechali 12 lutego (poniedziałek) na KODA do Bystrej Krakowskiej. Dokładniej to wyjechała nas jedna część
Sylwia, Ania, Paulina, Basia i Patrycja.
 |
Zaczęło się bardzo dobrze i do końca panowała bardzo miła atmosfera. Nie musiało mijać wiele czasu, abyśmy się zgrały z resztą grupy
Razem z księdzem Krzysztofem i siostrą Celiną (prowadzącymi) było nas 39 osób
Czyli w sam raz, aby móc ze wszystkimi porozmawiać
Mieliśmy też piękne widoki z okna, bo same góry, które sprawiały taką „magiczną atmosferę”.
Nie byłyśmy przygotowane na aż tak wiele wrażeń i wyzwań, które zostały nam postawione. Przed nami było tak naprawdę dużo pracy, bo musieliśmy m.in. zaliczać śpiewanie psalmu, układanie modlitwy wiernych, komentarzy, konspektu spotkania, poprowadzenie tego spotkania, trzeba było też zaliczyć czytanie, zaśpiewać Te Deum, zaliczyć szkołę liturgii, a co najtrudniejsze…mieliśmy do przeczytania trzy listy: List do Galatów, Efezjan i Filipian, a następnie z tych listów mieliśmy BARDZO szczegółowy test. Wszystko trzeba było „zdać”, bo jak to mówił ksiądz: „Poczujcie się jak na studiach”
Wtedy dopiero KODA mogła zostać zaliczona.
 |
Wydarzyło się też parę ciekawych, choć dla niektórych osób bardziej bolesnych zdarzeń
Mianowicie Paulina zwichnęła sobie kostkę w drodze do Bielska, a Basia, hmm…5 min. przed Eucharystią miała „bliskie spotkanie z framugą drzwi”
Obie dziewczyny pojechały na pogotowie… Na szczęście poza opatrunkiem nogi Pauliny i założeniem paru plasterków na głowę Basi obyło się bez większych szkód
 |
Nawet to nie przerwało nam świetnej zabawy, a zarazem naszej nauki
Czas leciał nam bardzo szybko… Za szybko … Tak też zbliżał się najbardziej stresujący dzień – piątek. Od samego rana mieliśmy mieć same zaliczenia…Wszystkie dziewczyny czytały już Pismo Święte po nocach… W czwartek poszłyśmy bardzo późno z tego powodu spać, a raczej to już był piątek… Po śniadaniu miałyśmy jeszcze chwilkę na powtórzenie sobie naszych wiadomości i do roboty…a raczej do pisania testu
Wieczorem uroczyście wszyscy razem zasiedliśmy do stołu i świętowaliśmy. Były różne przedstawienia przez nas przygotowane, wiele śmiechu, zabawy, a przede wszystkim można było dostrzec panująca wśród nas miłość.
 |
Cały nasz pobyt w Bystrej zakończyliśmy wspólną Eucharystią, na której zostały wręczone nam Legitymacje Animatora Dzieci Maryi, a później pozostał czas na pakowanie się, posprzątanie swoich pokoi i wyjazd do domu. Smutno było się tak rozstawać… Ale niestety trzeba było, bo nic wiecznie trwać nie może.
Myślę, że wszyscy nauczyliśmy się czegoś nowego, a także, że spędzony tam czas przyniesie wiele owoców, które będziemy mogły wykorzystać w naszym codziennym życiu.