Zwyczajna towarzyska rozmowa z trzema żonatymi mężczyznami w wieku około trzydziestu lat. Rozprawiamy ze sobą o codziennych sprawach. Nic nie zapowiada jej późniejszego dramatycznego przebiegu. Niezwyczajny jest tylko dzień, w którym się ona odbywa: 23 czerwca – Dzień Ojca…

Powiernik: Czy pamiętacie Panowie, że dzisiaj jest Dzień Ojca?

Zwyczajna towarzyska rozmowa z trzema żonatymi mężczyznami w wieku około trzydziestu lat. Rozprawiamy ze sobą o codziennych sprawach. Nic nie zapowiada jej późniejszego dramatycznego przebiegu. Niezwyczajny jest tylko dzień, w którym się ona odbywa: 23 czerwca – Dzień Ojca…

Powiernik: Czy pamiętacie Panowie, że dzisiaj jest Dzień Ojca?

Jacek (rozpromieniony ojciec trzyletniej córeczki): No pewnie! Moja Agatka wstała dziś wcześniej niż zwykle i zaspana przybiegła do kuchni, gdy jadłem śniadanie. Zarzuciła mi ręce na szyję i wycałowała, mówiąc, że kocha „dlogiego Tatusia”. Taki piękny i niespodziewany początek dnia.

Wiktor (bezdzietny, świeżo upieczony małżonek): Zupełnie zapomniałem. Zaraz zadzwonię do ojca z życzeniami. Na pewno się ucieszy. Fajny facet z mojego „staruszka”.

Krzysztof (dotąd przysłuchujący się w milczeniu): Ja też za niedługo będę ojcem.

Powiernik: Będę? Wydawało mi się, że Pana żona …

Krzysztof z naciskiem przerywając: Będę ojcem. Moja żona jest w czwartym miesiącu ciąży.

Powiernik: Czy zatem nie jest Pan od czterech miesięcy ojcem a żona matką? Chociaż jeszcze trochę czasu upłynie, nim będziecie mogli wasze maleństwo przytulić i ucałować.

Krzysztof (podenerwowany): Zobaczymy…

Powiernik: Co Pan ma na myśli?

Krzysztof: Jedziemy w przyszłym tygodniu na badania prenatalne.

Powiernik: Są podejrzenia, że coś dziecku zagraża?

Krzysztof: Muszę wiedzieć, czy ono będzie zdrowe.

Powiernik: A jeżeli się okaże, że waszemu maleństwu coś dolega, co wtedy?

Krzysztof: Jak to co? Wiadomo…

Powiernik: Byłby Pan gotów skazać własne dziecko na śmierć tylko dlatego, że okazałoby się chore?

Krzysztof: Co jest warte życie chorego? To tylko nieszczęście. To nie ma sensu!

Powiernik: Co Pan może wiedzieć o tym, jakie jest życie osoby chorej. Może bardziej szczęśliwe niż Pana. A przede wszystkim, jak Pan może wyrokować, kiedy życie drugiego człowieka ma sens?.

Krzysztof (rozdrażniony): Nie nadaję się do opieki nad dzieckiem upośledzonym. To byłoby ponad moje siły!

Powiernik: Boi się Pan, czy podoła być ojcem dziecka, które nie spełni stawianych mu przez Pana oczekiwań. Bardzo mnie to smuci. Każdy człowiek ma swoją wartość, ale można ją dostrzec tylko oczami wiary w Boga Stwórcę.

Krzysztof (rozdrażniony): To ja będę miał problem. Nikt mi w tym nie pomoże.

Powiernik: Chce Pan diagnozy? Dziecko być może będzie chore, więc lepiej je zabić?

Krzysztof milknie …

Wiktor (dotąd przysłuchujący się rozmowie): Sam nie wiem, jakbym się zachował w podobnej sytuacji.

Jacek (zasmucony): Nie wyobrażam sobie, że mogłoby zabraknąć naszej Agatki…

Krzysztof (obolały) powtarza: Ponad moje siły, ponad moje siły …

Powiernik: Rozumiem, że trudno teraz Panu myśleć o ewentualnej chorobie, czy upośledzeniu swojego dziecka. Jednak ono żyje. Ono słyszy Wasze rozmowy. Pana żona z pewnością to strasznie przeżywa. Pana dziecko też. Ono się boi…

Krzysztof milknie …

Powiernik: Jeżeli już muszą się odbyć te badania, to proszę pamiętać, że gdy dziecko okaże się chore, znam osoby, które z radością przyjmą je do siebie.

Krzysztof (nie podnosząc wzroku): Tak?

Powiernik: W Ośrodku Adopcyjnym naszej diecezji czekają małżeństwa, które chcą pokochać dzieci i dać im rodzinę. Ci ludzie nie stawiają warunków, jak ich przyszłe dzieci mają wyglądać ani jakie mają mieć zdrowie.

Prawdziwa miłość nie pyta, za co ma kochać. Ona po prostu daje się drugiemu i przyjmuje drugiego jako dar. Każde dziecko jest wyjątkowym darem dla swoich rodziców. Święty Marek opisuje na kartach Ewangelii (Mk 9,36n) scenę, która rozgrywa się w Kafarnaum:

 Pan Jezus usiadł, przywołał do siebie Dwunastu. Wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje, a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”

Czy Krzysztof zna tę perykopę? A my, wierzący, czy ją sobie przypominamy, zwłaszcza wtedy, gdy stajemy przed trudnymi, wręcz dramatycznymi wyborami?

Czy pozwalamy Jezusowi, aby kształtował nasze sumienie światłem Ewangelii? Modlitwa w obronie życia poczętych dzieci oraz konkretne wsparcie udzielane ludziom, którzy są rozdzierani podobnymi dylematami, to prawdziwy sprawdzian z naszej wiary w Boga Żywego.

(Imiona moich rozmówców zostały zmienione)