Doradca: Cieszę się, że jesteście w komplecie. Cała czteroosobowa rodzina.
Joanna: Nasza rodzina liczy pięć osób. Mamy jeszcze piętnastoletniego syna – Telesfora.
Doradca: ?
Leszek: Tak, nasz syn jest czarnoskóry. Zaadoptowaliśmy go 2 kwietnia tego roku.
Doradca: W ramach Adopcji Serca?
Joanna: Tak.
Doradca: Kiedy zrodziła się w Was potrzeba takiej niezwykłej adopcji?
Joanna: Myśleliśmy o niej od początku naszego małżeństwa. W tym roku to nasze marzenie skonkretyzowało się.
Doradca: Jak to się dokonało?
Leszek: W tym roku poprzez Pallotyńską Adopcję Serca złożyliśmy wniosek przez internet. Po półrocznym oczekiwaniu zostaliśmy poinformowani, że mamy syna Telesfora.
Doradca: Kim jest Wasze nowe dziecko? Co o nim wiecie?
Leszek: Chłopak mieszka w Rwandzie na terenie parafii Kinoni. Jest sierotą. Opiekuje się nim dziadek.
Joanna: Jego matka zmarła na malarię, a ojciec został zabity w działaniach wojennych. Jest sierotą od wielu już lat.
Doradca: Czy wiecie, jak on wygląda?
![]() |
Joanna: Mamy jego fotografię, stoi w widocznym miejscu na półce razem ze zdjęciami innych członków naszej rodziny. On też dostał nasze zdjęcie. Poniekąd więc się znamy.
Doradca: Na czym polega Adopcja Serca?
Leszek: Modlimy się za naszego syna. Łożymy też na jego utrzymanie pieniądze, które zapewniają mu środki do życia i pokrywają koszty jego edukacji (chodzi do czwartej klasy szkoły podstawowej, którą prowadzą księża Pallotyni).
Doradca: Jak duża jest to kwota?
Leszek: 15 euro/miesiąc.
Joanna: Racjonalnie gospodarując naszymi finansami, nie jest to dla nas wielkie wyrzeczenie. A jemu to da nadzieję na lepszą przyszłość. Dzięki edukacji może mieć szansę na godziwe życie.
Doradca: Czy Wasze córki wiedzą, że mają brata, który mieszka w Afryce.
Joanna: Wiedzą, choć niewiele z tego jeszcze rozumieją.
Doradca: Piszecie do siebie listy?
Joanna: Oczywiście, chociaż stanowi to pewną trudność, bo listy od Telesfora przychodzą w języku francuskim. My słabo znamy ten język.
Leszek: My piszemy do niego po polsku, ośrodek pallotyński tłumaczy je na francuski.
Joanna: To nie jest to samo, co osobisty kontakt. Chciałabym móc z nim porozmawiać bezpośrednio, pogłaskać po głowie. Pewno ma swoje zmartwienia, chciałabym go wysłuchać i pocieszyć.
Leszek: Myślisz, że chłopcy są skłonni do zwierzeń?
Joanna: Każda matka ma swoje sposoby, żeby pocieszyć swoje dziecko. Myślę, że kiedyś wybierzemy się do Afryki i osobiście się spotkamy. Marzy mi się to.
Doradca: Piękne i szlachetne marzenia!
Leszek: Wiemy, że to nie będzie nasz jedyny adoptowany syn. Będzie następne dziecko.
Doradca: Słuchając Was nasuwa mi się pewne sformułowanie z nauczania papieża Jana Pawła II.
Leszek: Apel o „wyobraźnię miłosierdzia”. To wezwanie nas zainspirowało. Cieszymy się, że rodzina nam się powiększyła.
Doradca: Czy nie mielibyście nic przeciwko opublikowaniu treści naszej rozmowy?
Joanna: Wręcz przeciwnie. Może będzie to sposób spopularyzowania idei rodzicielstwa na odległość. Tak niewiele potrzeba, żeby młodemu człowiekowi pomóc zmienić codzienną nędzę w nadzieję. Nie bójmy się! Warto!