Kochane Maleństwo!
Jak ten czas szybko mija – niedawno rozpoczęło się Twoje życie we mnie, a już masz osiem miesięcy. Jesteś duże, silne i powoli będziesz się szykowało do przyjścia na świat.
Ukończyliśmy z Tatusiem zajęcia w Szkole Rodzenia. Po dziesięciu spotkaniach dostaliśmy zabawny kolorowy dyplom z rysunkiem sylwetek mamy i taty oraz ich dziecka. Dyplom z podpisem prowadzącej zajęcia oraz napisem: Szkoła Młodych Rodziców. To bardzo ważne stwierdzenie. Ogromnym smutkiem napawa mnie fakt nazywania mnie „przyszłą mamą” , a Tatusia „przyszłym ojcem”. Tak mówią o nas i innych rodzicach – w podobnej do naszej sytuacji – lekarze, środki masowego przekazu, czasem powtarzają to znajomi. To strasznie zakłamuje sytuację. My nie jesteśmy rodzicami „przyszłymi”, nasze rodzicielstwo jest realne od Twojego poczęcia. Ty przecież jesteś i żyjesz, choć jesteś jeszcze przed światem ukryte.
Jestem zadowolona z wiedzy, którą zdobyłam na zajęciach w szkole, bo choć czysto teoretyczna, pozwala bez lęku myśleć o zbliżającym się szybkimi krokami porodzie i radości pielęgnacji Ciebie, Maluszku. Egzamin praktyczny – ciągle przed nami…
Niespodziewanie, pewnego wieczoru pojawiły się silne skurcze w dole brzucha. Nie ustępowały. Po konsultacji telefonicznej z zaprzyjaźnioną położną zdecydowaliśmy się na wyjazd do szpitala. To było zdecydowanie za wcześnie na Twoje narodziny. Musiałam zostać w szpitalu. Badania, konsultacje ze specjalistami . Na szczęście – nic groźnego. Byłoś całkowicie bezpieczne. Leżałam na sali z dwiema kobietami w podobnej do mojej sytuacji. Jedna z kobiet była bardzo gadatliwa, przez całe dnie musiała coś mówić, w nocy zaś głośno chrapała – nie dając mi zasnąć. Ale Tobie najwyraźniej we śnie to nie przeszkadzało.
Odwiedzał nas codziennie Tatuś, mogliśmy bez ograniczeń czasowych ze sobą przebywać – to trochę rekompensowało smutek rozłąki. Mieliśmy też niecodzienne odwiedziny. W niedzielę przyszedł do nas sam Chrystus pod postacią Eucharystycznego Chleba. W szpitalu napatrzyłam się na inne matki , które kilka miesięcy leżą na łóżkach z powodu zagrożenia życia ich poczętych dzieci. Leżą i cierpliwie czekają na czas porodu. To wielki dar Boga, że ja mogłam po tygodniu wrócić z powrotem do domu.
Poprosiliśmy księdza w naszej parafii, aby udzielił nam specjalnego błogosławieństwa. Po Mszy świętej niedzielnej, na stopniach ołtarza, zostałam razem z Tobą pobłogosławiona. Ogromnie to przeżyłam. Ty też wyczuwałoś niezwykłość chwili. Doświadczyłam, że to sam Chrystus, przez ręce kapłana, udzielał nam Swoich łask, których tak bardzo teraz potrzebujemy Ze spokojem i ufnością będziemy czekać na szczęśliwe rozwiązanie, modląc się o nie do dobrego Boga. Wiemy, że nasi bliscy też polecają nas w modlitwie Bogu.
Kocham Cię, Maluszku. Mama
P.S.
Kochane Dzieciątko,
bardzo Ukończyłem z Mamusią Szkołę Rodzenia. Wiele się nauczyłem, umiem już przez odpowiedni masaż kręgosłupa łagodzić ból Mamusi. Przećwiczyłem – na lalce wprawdzie, ale zawsze to coś – kąpiel, przewijanie i trzymanie noworodka. Nie będę się bał, że mógłbym zrobić Ci krzywdę jakimś niewłaściwych ruchem: Ty jesteś takie malutkie i delikatne.
Dziwiło mnie, że niektórzy mężczyźni w naszej grupie wstydzili się uczyć masażu. Czyżby im na żonach nie zależało?
Wystraszyłem się nagłą niedyspozycją Mamusi – smutne było nasze rozstanie i jej pobyt w szpitalu. Odetchnąłem z ulgą, gdy wróciła do domu.
To już ósmy miesiąc naszego wspólnego z Tobą życia. Aż trudno uwierzyć, ile się przez ten czas wydarzyło. Ile mamy pięknych i wzruszających wspomnień. Opowiem Ci o tym, gdy będziesz już większe. A teraz rozwijaj się i wzmacniaj. Modlimy się za Ciebie.
Kocham Cię. Tato