Pani Bożena nigdy by nie przypuszczała, że jej życie przybierze tak niefortunny obrót. Niesprzyjająca sytuacja gospodarcza, a co za tym idzie brak pracy, wydatki życia codziennego w efekcie doprowadziły do opustoszenia domowego budżetu, a rodzinę pani Bożeny zmusiły do podjęcia kilku nieprzemyślanych kroków. Kroków, których konsekwencje cały czas ponoszą. Tragedia finansowa rozpoczęła się wiele lat temu z powodu naszych nieodpowiedzialnych decyzji, przyznaje dzisiaj, mając na myśli zaciągnięte przed laty kredyty. Co prawda nie były to pożyczki pobierane ma kupno sprzętów AGD czy mebli, ale na przeżycie, jednak pierwsze wejście w dług pociągnęło za sobą razy kolejne. Pieniądze zostały wydane na jedzenie, a sytuacja wcale nie uległa poprawie. Wręcz przeciwnie, sytuacja się pogarszała, mówi pani Bożena, pomału nie było z czego spłacać i niestety skończyło się na komorniku – a stąd już tylko krok do finansowej ruiny.
W zderzeniu z rzeczywistością
Rodzina pani Bożeny była zadłużona u komornika na kwotę ponad 10 tysięcy złotych. Jako że na uregulowanie długu ściągana jest połowa wartości miesięcznego dochodu, część tej sumy została już spłacona. Pomimo tego, że dług wciąż jest bardzo wysoki, to nie ta kwestia najbardziej martwi panią Bożenę. Najgorzej sytuacja przedstawia się w związku z zaległymi opłatami za mieszkanie. Sprawa jest już w sądzie… mamy może miesiąc, ewentualnie dwa, żeby zapłacić ponad 5 tysięcy, bo jak nie, to czeka nas eksmisja. Pani Bożena jednak nie może wyobrazić sobie takiej ewentualności i nie wie zupełnie, co będzie, jak stracą dach nad głową. Ta perspektywa bardzo ją przytłacza i przeraża.
W sytuacji pani Bożeny, kiedy z dnia na dzień brakuje na chleb, zgromadzenie tak dużej sumy pieniędzy nie jest realne. Sama nie pracuje, a chociaż bardzo by chciała, stan zdrowia nie pozwala jej na podjęcie pracy fizycznej. Pracuje tylko mąż. Praktycznie większość dochodów rodziny pochłaniana jest na spłacanie długów, trochę próbuje pomagać syn, ale to wszystko mało, uzupełnia pani Bożena, mamy zbyt wiele zadłużeń. W dodatku rodzina nie może ubiegać się o pomoc socjalną, nie przysługuje też zasiłek rodzinny na jeszcze uczęszczającą do szkoły córkę pani Bożeny, bo pieniądze niby są… tyle że w rzeczywistości ich nie ma.
W miłości do najbliższych
To właśnie o swej nastoletniej córce pani Bożena mówi z największą troską. Zawsze łączyła je bardzo dobra relacja i cały czas są sobie bliskie, jednak trudna sytuacja w domu odciska bardzo duże piętno na psychice dziewczyny. Jest coraz bardziej rozdrażniona, nerwowa. Ja się jej nie dziwię, bo jest młoda, powinna żyć normalnie, a zamiast tego ciągle słyszy, że tu na to nie ma, a na tamto brakuje. I rzeczywiście brakuje, zarówno na ubranie, jak i na książki do szkoły czy inne konieczne podczas edukacji rzeczy, nie wspominając nawet o realizacji swoich pasji.
Ponadto panią Bożenę bardzo niepokoi jej relacja z mężem. Te finanse mogą zniszczyć moją rodzinę, mówi. Dochodzi do wzajemnego obwiniania się, podczas gdy tak naprawdę decyzję o kredytach podejmowaliśmy wspólnie. W ten sposób wszystko się zapętla. Kobieta wierzy jednak głęboko, że gdyby sytuacja finansowa uległa poprawie, pomogłoby to też na nowo zbliżyć do siebie rodzinę.
By pokonać bezradność
I właśnie tylko nadzieja pozostaje pani Bożenie, wiara w to, że wszystko co złe i trudne jeszcze ulegnie zmianie, chociaż jak sama mówi, na ten moment przyszłość nie zapowiada się ciekawie. Bardzo ceni pomoc, której udziela jej parafialny Zespół Charytatywny. Jest to wsparcie zarówno duchowe, jak i finansowe: Ostatnio zapłacili mi światło, prawie 300 złotych, a to bardzo dużo! – wspomina z wdzięcznością. Ona sama też bardzo chętnie udziela się w życiu parafii i pomaga innym na tyle, na ile jest w stanie to czynić. Nie wiem, jak to się wszystko skończy, mówi, przyjdzie właściwy moment i będzie dobrze albo źle. Gdybym jednak straciła wiarę, to już by mnie nie było, a póki co walczę.
Miejmy więc nadzieję, że pani Bożenie starczy sił na zmagania z raniącym jej rodzinę problemem finansowym. Miejmy nadzieję, że starczy jej na to wiary, bo ta, jak wiemy, czyni cuda. Być może i na ten największy na obecną chwilę problem pani Bożeny, problem mieszkaniowy, spędzający jej sen z powiek, znajdzie się rozwiązanie. Módlmy się o to wytrwale, pamiętając przy tym, że każdy z nas może znaleźć się kiedyś w takiej sytuacji.