Nadeszła pora wakacji. Uczniowie pożegnali szkoły, studenci po zakończonej sesji pomachali wykładowcom, a kto z nas tylko może, już cieszy się urlopem w pracy. I chociaż jedynie pogoda może nam spłatać figla, miejmy nadzieję, że po ostatnich utrudnieniach, jakich nam przysporzyła, nie pokrzyżuje nam również wakacyjnych planów. A tych każdy z nas ma zapewne mnóstwo, bo wakacje to doskonała okazja, aby zwiedzić ciekawe miejsca, odwiedzić odległych na co dzień bliskich czy po prostu odpocząć w chłodnym zaciszu własnego domu. Dla tych ostatnich (ale nie tylko, bo wciąż jest nadzieja, że w kalendarzu uda się nam znaleźć kilka dni jeszcze niezagospodarowanego urlopu), którzy chcieliby przeżyć wakacje wspólnie z Panem Bogiem, mamy propozycję. Letni czas stwarza nam bowiem wiele okazji do wspólnego pielgrzymowania.

        A gdzie pielgrzymować? Wszędzie, gdzie tylko można, mamy bowiem całą listę miejsc, do których można się wybrać i to zarówno ze zorganizowaną parafialna grupą, jak i w mniejszych, bardziej zindywidualizowanych grupkach. Mogą to być miejsca oddalone o wiele kilometrów, jak na przykład Lourdes, Fatima czy jeszcze dalej – Ziemia Święta, do których zazwyczaj docieramy, korzystając z różnych środków transportu, ale także te, których odwiedzenie nie wymaga od nas przekroczenia granic kraju, a raczej granic wytrzymałości naszego ciała, jak Jasna Góra.

We wspólnej radości 

        Moja pierwsza piesza pielgrzymka odbyła się w 2005 roku, mówi Gosia. Zabrała mnie na nią starsza kuzynka, a ja nie stawiałam żadnego oporu, przeciwnie – tyle mi naopowiadała fantastycznych rzeczy, że nie mogłam się doczekać! I rzeczywiście, kto kiedykolwiek miał okazję uczestnictwa, tego zapał Gosi wcale nie dziwi. Pielgrzymowanie doskonale służy integracji, dzieleniu się z innymi radością, ale także udzielaniu sobie nawzajem pomocy. Zawiązują się trwałe przyjaźnie, nabiera się nowych umiejętności, a wszystko to w atmosferze wzajemnej życzliwości, gdy w powietrzu rozbrzmiewa radosny śpiew… Tyle radości!

        Oprócz wymiaru ludycznego ważne, a właściwie najważniejsze, jest jednak to, co w czasie pielgrzymowania zmienia się w nas na płaszczyźnie duchowej. Nie tylko bowiem integrujemy się z drugim człowiekiem, ale z samym Panem Bogiem. Jemu powierzamy cały trud drogi, nasze dolegliwości, On towarzyszy nam przy każdym kolejnym stawianym przez nas kroku. Co więcej, my sami podejmujemy się wysiłku po to, by Go wielbić, Jemu dziękować, Jego prosić. Nie sposób ukryć, jak ważną rolę w tym wszystkim pełni intencja naszej wędrówki. W chwilach zwątpienia, największego wyczerpania, kiedy ma się ochotę zatrzymać na środku drogi, zrobić w tył zwrot i najbliższym autobusem wrócić do domu, dodaje sił na dotarcie do zamierzonego celu. Przypomnienie sobie naszego kroczenia często działa lepiej niż filiżanka kawy czy cała tabliczka najlepszej czekolady. I naprawdę nie da się opisać tego uczucia, mówi Gosia, kiedy po tylu dniach wędrówki, po zaledwie kilku godzinach snu, z pęcherzami na stopach, dociera się wreszcie na miejsce. Za pierwszym razem płakałam, ale ze szczęścia oczywiście. Pamiętam, że klęczałam na tej strasznie zimnej posadzce przed obrazem Matki Boskiej, modliłam się i płakałam… Coś niesamowitego.

Osamotniony pielgrzym?

        Nie mniej przeżyć i doświadczeń duchowych mogą zapewne doznać osoby pielgrzymujące… w odosobnieniu. Nie mniej w ich wędrowaniu radości, piętrzy się natomiast więcej zdarzeń losowych, które mogą bardzo zniechęcić. Ponadto niełatwo w pojedynkę wytrwać w dążeniu do założonego celu, nie łatwo nie poddać się, gdy ktoś, kto kroczy z nami ramię w ramię, nie doda otuchy, zwłaszcza jeżeli droga jest daleka, jeżeli serce prowadzi, tak jak Dominika, aż do Jerozolimy. 

        Dominik trzy lata temu wyruszył w samotną pieszą pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Jego trasa rozpoczęła się w Gdańsku i wiodła między innymi przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię  do Turcji, Syrii, aż w końcu przez Jordanię dotarł do Izraela. Wcześniej wędrował już wiele razy, do Częstochowy przede wszystkim, dzięki czemu zasmakował trudów podróżowania, nogi jednak poniosły go o wiele dalej. Teraz zaczęła się prawdziwa pielgrzymka – mówił w trakcie relacji nadawanych w radiu podczas swojej wędrówki. Do Częstochowy miałem zorganizowane wszystkie noclegi, czasem również jakieś postoje na obiad. Teraz liczę tylko na Opatrzność Bożą. Zająłem się Bogiem, a Bóg zajął się mną.

Modlitwa pielgrzyma

        W czasie pieszej podróży Dominik modlił się szczególnie o pokój dla ludzi, których spotykał na swojej drodze, od których doświadczył pomocy, ale również za tych, którzy odnosili się do niego z dużą dozą dystansu, brakiem zaufania i życzliwości. Widzimy zatem, że pielgrzymowanie już samo w sobie jest modlitwą, już sama jego idea do modlitwy nakłania. Pielgrzymi bowiem modlą się w intencjach własnych, spotykanych ludzi, ale i oni sami potrzebują modlitewnego wsparciach tych, których pożegnali w domu. 

        W takim ujęciu pielgrzymowanie, nawet pojedynczego człowieka, nigdy nie odbywa się w osamotnieniu. Pielgrzymuje się z Panem Bogiem do Niego samego we wspólnocie przede wszystkim duchowej z innymi ludźmi.

Wakacje w drodze

        Jak widać, pielgrzymować można na różne sposoby: pokonując całą drogę pieszo bądź tylko częściowo, wspierając się na przykład środkami komunikacji miejskiej, w dużej grupie albo w pojedynkę. Nigdy jednak nie odbywa się to w zupełnym osamotnieniu. Z pewnością pielgrzymki zasługują na uwzględnienie ich w naszych wakacyjnych planach, bo… bo warto! – mówi Gosia. Pielgrzymki umacniają w wierze, bo jest jedyna i niepowtarzalna atmosfera na nich, bo oprócz przeżyć duchowych dają niesamowicie wiele satysfakcji. Ona sama nie wyobraża już sobie wakacji bez pielgrzymki. Od swojego pierwszego wyjścia na pieszą pielgrzymkę chodzę do Częstochowy co roku, za wyjątkiem jednego razu, kiedy z powodu choroby na dwa dni przed wyruszeniem musiałam się wypisać z listy i, szczerze mówiąc, byłam obrażona na cały świat, wspomina ze śmiechem. Podobnie uważa Dominik. Jego nogi same go niosą, a on dodaje że na pielgrzymkach marzenia natychmiast się spełniają.