Wbrew panującym wyobrażeniom na temat krajów afrykańskich wśród obywateli Konga francuskiego nie dominuje ludność pogańska. Szacuje się, że około połowa mieszkańców oficjalnie opowiada się za wiarą katolicką. Nie sposób jednak ukryć, że wierzenia przodków są w nich głęboko zakorzenione. Wciąż panuje podsycany przez czarowników lęk przed duszami zmarłych, przed ich gniewem. Najtrudniejsze jest przełamanie bojaźni wobec czarownika, który się posługuje siłami diabelskimi, mówi ksiądz Marian. Trudno ludzi przekonać, by czarownika nie słuchali, nie wierzyli mu. I rzeczywiście animizm, wiara w duchy i ich obecność w świecie żywych (różniąca się od naszej wiary w świętych obcowanie), nieustannie odradza się w świadomości tubylców. Najprostszy przykład – leczenie w wioskowych szpitalach. Ludzie nie zawierzają opiece medycznej lekarzy. Pacjenci wykradani są nocą przez członków rodziny i zanoszeni do czarownika. Ten odprawia nad nimi magiczne obrzędy, po czym pacjent na powrót przyprowadzany jest do szpitala. Przykład drugi. Ludzie niby wierzą w jedynego Boga, przyjmują sakramenty, ale noszą też opaski zabezpieczające przed chorobą, darowane im przez czarownika. Jak mówi ksiądz Marian, takie sytuacje zdarzają się często, bo w mentalności tych ludzi dominuje strach i by zaufać Panu Bogu, bardzo ważne jest uwolnić się od niego. I to się często udaje, ale równie często też nie.
A co tubylców przekonuje do wiary w Jezusa Chrystusa? Rozumieją, że Jezus też narodził się w trudnych warunkach, wyjaśnia ksiądz Marian, że Jego rodzina musiała uciekać do Egiptu, do Afryki. Czują więc, że Jezus jest im bliski, że też cierpiał. Matka Boża też cierpiała, jak kongijskie kobiety, widząc śmierć swego syna. Te porównania w niezwykły sposób przemawiają do mieszkańców Brazzaville, a wiara katolicka przyjmuje się w zaskakująco szybkim tempie. Nie ma jednak możliwości objęcia ewangelizacją wszystkich kongijskich wiosek, a pracę misjonarzy dodatkowo utrudnia nie tylko aktywność wcześniej wspomnianych czarowników, ale też plaga nowopowstałych sekt, których założyciele mianują się Mesjaszem Afryki.
Niezwykle ważna dlatego jest misja Kościoła Katolickiego, jego działalność charytatywna, ewangeliczna, a także budowanie stałych struktur Kościoła. Moim zadaniem jest budować teraz nową parafię, dzieli się z nami ksiądz misjonarz, Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Zgodnie z założeniami ma to być kościół z przynależącym do niego domem pielgrzyma, gdzie będą organizowane rekolekcje i przyjmowane pielgrzymki diecezjalne. Proces budowy przebiega różnie. Wszystko uzależnione jest od środków, jakimi dysponują inicjatorzy. Te zaś pochodzą z ofiar pieniężnych ludzi zainteresowanych krzewieniem wiary Kościoła Katolickiego. My, misjonarze, przekazujemy Afryce to, co otrzymujemy od innych, będąc na urlopie i goszcząc w różnych parafiach. Chrystus nauczał: „darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”.
Jak do tej pory udało się wybudować dom pielgrzyma. Budynek mieści w sobie duży hol, pięć sal, osiem pomieszczeń przeznaczonych na noclegi dla księży i sióstr zakonnych, gdzie już jest doprowadzona woda. Wciąż trwają prace nad doprowadzeniem do budynku prądu i dostarczeniem łóżek do każdego pokoju. O wiele wolniej przebiega budowa kościoła. Stoją już fundamenty. Teraz postawić odpowiednio wysokie mury i zrobić dach z nierdzewnej blachy, mówi ksiądz Marian, a dalej tłumaczy: problem jest taki, że na miejscu nie ma piasku dobrego i to czy ten kościół będzie miał szansę stać się wiekowym, zależy od sprowadzanego przez nas cementu. Ten natomiast sprowadzany jest z Chin, bo na inny zwyczajnie brakuje funduszy.
Ksiądz Marian nie ukrywa, że za każdym razem głównym celem jego pobytu w Polsce jest pozyskanie funduszy na kontynuowanie swojej posługi misyjnej. Ludność Konga jest biedna, nękana przez malarię, epidemię cholery i śmiercionośny wirus eboli. Wszędzie głód i nędza. W pracy ewangelizacyjnej najpierw należy pozyskać sobie ich życzliwość przez jakąś formę pomocy, bo Ewangelia jest za darmo, ale ewangelizacja potrzebuje środków materialnych. Potrzebne też są nowe parafie, bo większość kościołów jeszcze z okresu kolonialnego znajduje w odległości dwóch, trzech kilometrów poza granicami wiosek mieszkalnych, a to nieszczęście dla tych ludzi, że muszą tak daleko wychodzić poza wioskę, żeby móc się modlić w świątyni. Kongijczycy bowiem bardzo cenią sobie Eucharystię, uroczyście też ją celebrują, upiększając ją śpiewem przy akompaniamencie afrykańskich instrumentów.
Kościół Katolicki w Kongo zaczął rozwijać się w XIX wieku, pomimo ogromnej otwartości tubylców wciąż rozwija się jednak bardzo wolno. Trudno szerzyć wiarę wśród głodnych ludzi, trudno to czynić bez świątyni. Ksiądz Marian podkreśla, jak cenne jest to, że w polskich kościołach każdy może znaleźć dla siebie miejsce, że jest ich tak dużo. Sam stara się o to samo dla mieszkańców Konga, my też możemy się do tego przyczynić zarówno finansowo, jak i modlitewnie.
P.S. Każdy, kto chciałby finansowo wspomóc działalność księdza Mariana Pazdana, a tym samym przyczynić się do budowy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, proszony jest o dokonanie przelewu z następującymi danymi: Pazdan Marian ks. Misjonarz, W.S. Jastrzębia 2, 33-191 Jastrzębia, konto bankowe: 77 1020 4405 0000 2702 0119 3192, z dopiskiem: „Dar dla Afryki”.