Spowiedź jest dla mnie szczególnym miejscem łaski i Bożej miłości. Pięknie napisałem, chociaż w sercu to nie zawsze tę łaskę odczuwam, a co do Bożej miłości to wydaje mi się, że uczucia czy odczucia są w tej relacji bardzo ważne, ale nie najważniejsze. Wierność Bogu – dla mnie to dopiero fundament mojej, jeszcze małej, miłości do Boga.
Dostałem kiedyś taką zakładkę do książki, na której było napisane: Zacząć jest łatwo, wytrwać jest sztuką. Mam te dwadzieścia kilka lat i było w tym krótkim życiu dużo odwrotów od Boga. Zawsze jednak wracałem i, jak jest napisane w warunkach dobrej spowiedzi, postanawiałem poprawę. Postanowienie poprawy było dla mnie po prostu staraniem się, aby nie popełniać grzechów. W sumie proste, chociaż dla mnie bardzo trudne i podejrzewam, że nie tylko dla mnie. Szatan niestety wie, gdzie mamy słaby punkt i właśnie tam uderzy. Po co ma walić głową w mur, kiedy może przejść przez dziurę?

Często byłem załamany tym, że ciągle popełniam te same grzechy i czasami zdarzało się, że nie bardzo widziałem sens mojej spowiedzi. Wtedy podczas jednej rozmowy ksiądz powiedział mi, że mam się nie zniechęcać i ciągle powstawać. Zadałem mu pytanie: A co z moim postanowieniem poprawy? Sam nie widziałem znaczącej zmiany. Odpowiedział, że mogę sobie na przykład ustawić budzik pięć minut wcześniej jako postanowienie lub pomodlić się dziesiątką różańca, zmywać naczynia po obiedzie, przeczytać fragment Pisma Świętego itp. Można by powiedzieć, że to nic specjalnego, ale Jezusowi – moim zdaniem – nie chodzi o fajerwerki, te mamy na Sylwestra, a raczej o moje zaangażowanie w relację z Nim, o tę wierność, którą posiadam, kiedy mogę się modlić bardzo długo i wtedy, gdy jestem zmęczony po pracy, zdenerwowany, śpiący i w ogóle nieprzyjemny dla ludzi. Jest mi wtedy łatwiej pomyć naczynia niż modlić się i czekać na chęci do poprawy.

Jezus nie chce show, nie jest celebrytą. On pragnie mojego zbawienia i bardziej, moim zdaniem, ucieszy się z umycia naczyń niż z mojego pięknego, ale jakże trudnego do zrealizowania postanowienia. Od kiedy staram się dawać małe postanowienia, mam mniej problemów z ich realizacją, a i sumienie ma mi mniej do wyrzucania.