Zajmujemy się tzw. „sprawą św. Stanisława”, czyli dramatycznym konfliktem króla Bolesława III Śmiałego i biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Przedostatnim razem pochylaliśmy się nad wzmianką o tym, co wydarzyło się w 1079 roku, zapisaną w Kronice Galla Anonima. Zapiski te powstały trzydzieści kilka lat po śmierci biskupa Stanisława, a Gall Anonim przedstawił fakt zatargu bardzo skąpo, wiele przemilczając. Najprawdopodobniej dobrze znał przyczyny konfliktu, lecz w swoim dziele nie rozwinął tego wątku (być może z powodu lojalności wobec króla, którego w swojej kronice stylizował na wielkiego władcę). Wielka szkoda, bo relacja Galla Anonima pozostaje do dziś jedynym ówczesnym źródłem pisanym. Dzisiaj pochylimy się nad inną kroniką, napisaną przez Wincentego Kadłubka, która jest najobszerniejszym ze wszystkich źródeł przedkanonizacyjnych i najbogatszym w szczegóły przedstawieniem zatargu króla Bolesława z biskupem Stanisławem.

Bajkopisarz czy historyk?

W swoim dziele Kadłubek starał się być spadkobiercą starożytnej historiografii retorycznej, która swoje zadanie widziała nie tylko w relacjonowaniu przeszłości, ale i w przykuwaniu uwagi odbiorcy – nawet kosztem prawdomówności – poprzez natłok środków stylistycznych i zmanieryzowany język. Hołdował zagadkom i alegoriom, bo to one miały nadawać znamię uczoności. W dodatku wprowadził element cudowności, co nie dziwiło również u starożytnych. Zdarzało się, że materiał zaczerpnięty z Galla kronikarz uzupełniał pewnymi nowymi danymi, nie do końca możliwymi do zweryfikowania. Choć pojawiają się miejsca, gdzie Kadłubek posiada wiedzę większą niż ta przedstawiona w Gallowej kronice i zgodną z prawdą historyczną – być może korzystał z przekazów ludowych lub kronik innych krajów, które wspominały polskie epizody. Co jednak nie wyklucza faktu, że znaczą rolę jego twórczości odgrywał element dramaturgii literackiej (np. wkładanie mów retorycznych w usta bohaterów) i tendencja dydaktyczna (m.in. przekazanie zachwytu nad prawem rzymskim). Zdarzało mu się też świadomie przemilczać okoliczności, których relacjonowanie byłoby mu nie na rękę (np. momenty upokorzeń władców polskich), nie troszcząc się wcale o płynące stąd fałszowanie obrazu historycznego. Takie ujęcie wydarzeń historycznych sprawiało, że przez wielu późniejszych badaczy był traktowany z lekceważeniem. Okazuje się jednak, że pod warstwą literacką kryje się u Kadłubka zdrowa tradycja historyczna i można z napuszonej retoryki wydobyć cenne ziarna prawdy historycznej.

Księga druga

Czas napięcia pomiędzy biskupem a królem u Kadłubka znajdziemy w księdze II, w bloku informacji zaczerpniętych od Galla Anonima. Zaczyna się ona uwagą, że po śmierci Kazimierza (Odnowiciela) wybuchł nie mniej zgubny w skutkach bunt sług i dodaje: ale o tym opowiemy na właściwym miejscu, aby porządek opowiadania nie odbiegał od kolejności wypadków. Następnie obszernie wyjaśnia pierwszy przydomek Bolesława II, czyli Szczodry, opowiadając o ubogim kleryku, hojnie obdarowanym przez króla. Potem następuje opis właściwie całego panowania Bolesława II poza jego końcem. Król był przedstawiony zdecydowanie pozytywnie, z naciskiem na jego męstwo, bezinteresowność oraz hojność, w czym ocena ta nie różniła się od Gallowej. Jednak w pewnym momencie następuje zmiana. Zaczyna Kadłubek od refleksji, że ciągłe przebywanie Bolesława II na wojnie, choć przyniosło państwu korzyści, to naraziło je również na niebezpieczny kryzys. Oto kiedy król i rycerstwo długo bawili na Rusi, słudzy w kraju pobrali sobie żony i córki swych panów, częściowo za zgodą tych kobiet, a częścią przemocą; co więcej opanowali kraj i stawili zbrojny opór powracającym panom, za co wygubieni zostali okrutnie. Podobna kara spotkała niewierne żony, które dobrowolnie uległy sługom i dopuściły się zdrady. Co ważne, król w ogóle się w tym epizodzie nie pojawia. Kadłubek wraca do niego chwilę później. Jego zdaniem, Bolesław II zmienił się nagle i poniechawszy praktykowania cnót, wojnę od nieprzyjaciół obrócił na swoich, czyli z dobrego króla stał się złym. Miał on być oburzony samowolnym powrotem do kraju rycerstwa zaniepokojonego o wierność swoich żon, co uznał za zdradzenie go wobec nieprzyjaciół. Znaczniejszych rycerzy postawił przed sądem „za sprawę gardłową”, a tych, których nie mógł jawnie dosięgnąć, kazał zgładzić podstępnie. Prześladował też bez litości niewierne żony, nawet takie, którym mężowie przebaczyli: kazał im karmić piersią szczenięta, a dzieci zrodzone z nieprawych związków pomordować, aby w ten sposób wytępić ze szczętem ślady gorszącego wszeteczeństwa zamiast je pielęgnować. No i w takiej sytuacji na scenę wkracza nasz Święty…

Tragiczny koniec

Biskup Stanisław usiłował skłonić króla do poniechania tych okrucieństw, a nie mogąc nic wskórać, najpierw grozi mu ruiną królestwa, a następnie zawiesza nad nim miecz klątwy. Król jednak nie ugiął się przed jego naleganiem, przeciwnie – nasłał siepaczy, aby porwali biskupa, który sprawował w kościele obrzędy liturgiczne. Oni ilekroć próbowali rzucić się na biskupa, tylekroć opuszczały ich siły. Niegodziwy król sam postanowił dokonać zamachu, a uśmierciwszy św. Stanisława, porąbał jego ciało na drobne kawałki, jakby nawet poszczególne części członków miały ponieść karę. Niebawem jednak nad ciałem zaczęły dziać się cudowne zjawiska – z czterech stron świata przyleciały cztery orły, które strzegły go przed drapieżnikami, nocą nad każdym strzępem pokawałkowanego ciała płonęło cudowne światło. Cud ten zachęcił niektórych starszych i dostojnych do zajęcia się pogrzebem szczątków duchownego. Kiedy jednak zbliżyli się, stwierdzili, że ciało jest nienaruszone, nawet bez śladu blizn. Podnieśli je więc i zabrali, by złożyć w mniejszym kościele św. Michała (tj. na Skałce), gdzie aż do dnia translacji do katedry wawelskiej utrzymywał się ów świetlany blask. Król przerażony i powszechnie znienawidzony oddalił się na Węgry. Następnie Kadłubek powtarza wiernie za Gallem opowieść o gościnnym przyjęciu Bolesława przez Władysława węgierskiego i o kontrastującym z życzliwością wyniosłym zachowaniu króla polskiego.

Kronikarz w dalszej części opisuje, jak Bolesław rozgłasza na Węgrzech nieprawdziwe pogłoski o tym, jakoby to przez biskupa podeptana została wierność małżeńska i miał miejsce spisek sług oraz zdradzenie króla. Pobłażał żądzom innym, ponieważ zdaniem króla – sam nie był lepszy. Zmyślenia te – wg Kadłubka – przyniosły pewien uszczerbek pamięci męczennika, jednak nie zaćmiły sławy jego świętości. Niedługo potem Bolesław II Śmiały zadał sobie śmierć po zapadnięciu na nieznaną chorobę, a jego jedyny syn, Mieszko, młodo zmarł od trucizny – I tak oto – konkluduje – cały dom Bolesława poniósł karę za zabójstwo Stanisława.

Ziarenka prawdy?

Jak Gall starał się zachować pewną dozę obiektywizmu w opisie zatargu króla i przedstawiciela Kościoła, tak opowieść Kadłubkowa jest z pewnością prostanisławowa. Jest mocno prawdopodobne, że kronikarz przedstawił tu wersję duchowieństwa krakowskiego, a zwłaszcza tego związanego z katedrą. Kadłubek jako ściśle związany z Krakowem nadał tylko tej wersji klasyczną formę. Wiele z jego słów potwierdzają jednak też inne ówczesne niezależne od siebie źródła pisane, co mimo wszystko nie wyklucza, że informacje np. o świetle bijącym z biskupich członków mogą być literacką fikcją.
         
(W oparciu o książkę M. Plezi: Dookoła sprawy świętego Stanisława. Studium źródłoznawcze)