Jak dobrze być dzieckiem. Któż z nas nie chciałby wrócić do czasów, kiedy był małym brzdącem; dzieckiem, które spontanicznie okazywało radość i nie zastanawiało się, co ludzie powiedzą, czasem nieco psotliwym, beztroskim, pełnym wyobraźni, z zapasem marzeń. Jak dobrze być dzieckiem i to dzieckiem Maryi! Kilka osób niegdyś należących do wspólnoty Dzieci Maryi zechciało się z nami podzielić swoimi wspomnieniami z czasów kiedy, będąc dziećmi, należeli do tej grupy.

    
Do czasów, kiedy chodziłam na Dzieci Maryi, zawsze wracam z wielkim sentymentem. Dużo dzieci, szaleni, pełni pomysłów animatorzy i zawsze uśmiechnięty ksiądz – najpierw ks. Ambroży, a potem ks. Dawid Banaś. Wiele zabaw, przedstawień, piosenek utkwiło mi w głowie, które też nieraz wykorzystałam w swojej pracy. Szczególnie pamiętam najczęściej grane przez animatorów przedstawienie „Kopciuszek” – ja byłam Kopciuszkiem, a ks. Dawid księciem. Pamiętam, ile wtedy było śmiechu na sali. Do dziś nie zapomnę też piosenki „Jestem małą papużką…”, którą po dłuższym śpiewaniu przestałam lubić. Nie mogłam znieść, kiedy na każdym spotkaniu dzieci krzyczały: „Jeszcze zaśpiewajmy o papużce!” Ale to już było, nie wróci więcej… a szkoda, bo owocny był czas trwania we wspólnocie Dzieci Maryi
                                                                                                         Marcelina
  
Gdy pomyślę o moim byciu we wspólnocie Dzieci Maryi, to od razu pojawia się uśmiech na mojej twarzy. Bardzo lubiłam sobotnie spotkania i przychodziłam na nie z dużym zapasem czasowym. Nie umiałam się bowiem ich doczekać. Pamiętam mnóstwo piosenek, zabaw, konkursów, rekolekcji, przedstawień… i nasze patronalne święto, które było dla mnie ogromnym przeżyciem. Była to bardzo uroczysta Msza św., na której otrzymywaliśmy zawsze medalik z wizerunkiem Maryi – co roku coraz większy. To tu tak bardziej świadomie rozpoczęła się moja droga życia z Bogiem.  Nie zapomnę też nigdy przygotowania i smażenia placków ziemniaczanych dla całej grupy przez ks. Dawida Banasia – obierania i tarcia cebuli ze łzami w oczach, a było jej dość sporo.
                                                                                                           Ewelina
   
Ze wspólnotą Dzieci Maryi byłam związana od 7 roku życia. W tych najmłodszych latach moje uczestnictwo w tej formacji wspierali moi rodzice. Bardzo lubiłam cotygodniowe spotkania, wspólną zabawę, modlitwę i spotkania formacyjne. Uczestniczyłam w rekolekcjach organizowanych w czasie wakacji. Po kilku latach formacji zapragnęłam nie tylko brać, ale i dać coś od siebie, być animatorką. Przeżyłam odpowiednie rekolekcje dla animatorów – kodę I° i II°, które przygotowały mnie do pełnienia tej funkcji. Potem przyszedł czas na pełnienie funkcji moderatorki Dzieci Maryi. To wielka łaska, którą otrzymałam, że w czasie, kiedy dorastałam i dojrzewałam, mogłam umacniać i pogłębiać swoją wiarę poprzez uczestnictwo w tej wspólnocie. Dzięki temu przybliżałam się przez Maryję do Boga. Poznawałam Maryję, Jej wspaniałe przymioty (posłuszeństwo, pokorę, skromność), uczyłam się, jak być autentycznym Dzieckiem Boga, które jest zawsze gotowe odpowiedzieć Ojcu tak na Jego wezwanie. Przez ostatnie dwa lata pełniłam funkcję moderatorki w Palowicach w parafii p.w. Świętej Trójcy. W ostatnim roku spotkania formacyjne nawiązywały do Roku Wiary, dzięki czemu wiara stawała się bardziej dojrzała i prowadziła ku dojrzałemu chrześcijaństwu. Formację we wspólnocie zakończyłam w czerwcu 2013 roku.
                                                                                                            Otylia
  
Jako mała dziewczynka bardzo chciałam jak najszybciej zacząć uczestniczyć w spotkaniach Dzieci Maryi. Jakiś czas po przystąpieniu do Pierwszej Komunii Świętej poszłam na swoje pierwsze spotkanie. Wtedy nie miałam pojęcia, że ta wspólnota będzie mi towarzyszyć przez większą część mojego dziecięcego życia. Najpierw byłam uczestnikiem, a przez jakiś czas mojego dojrzewania w wierze, również animatorką grupową i muzyczną. Właśnie dzięki tym latom spędzonym w gronie uczestników i animatorów zakorzeniła się w moim sercu wielka miłość do Matki Bożej i zaufanie Jej nieustannemu wstawiennictwu. Każdego dnia czuję Jej obecność w moim życiu. Miłość zakorzeniona w moim sercu zaowocowała większą wrażliwością, otwartością na drugiego człowieka i jego problemy. Choć zaczynałam swoje uczestnictwo w spotkaniach mają zaledwie 7 lat, to już wtedy uczyłam się tego wszystkiego, co do dzisiaj owocuje w moim już dorosłym, studenckim życiu. Jestem pewna, że każdy, kto był tam choć przez chwilę, wyniósł dla siebie jakiś skarb, który z pewnością będzie przynosił dobre owoce. Chwała Panu! 
                                                                                                         Patrycja
  
Nie chciałabym zaczynać od słów: za moich czasów, ale jakby tak obiektywnie spojrzeć, to na Dzieci Maryi pierwszy raz poszłam ponad 20 lat temu. Pamiętam, jak bardzo byłam zaskoczona tym, że kapłan jest taki dostępny, podchodzi i ze mną rozmawia, że animatorki mówią, jak bardzo się cieszą z mojej obecności. To było pierwsze doświadczenie wspólnoty, pierwsze wspomnienie związane z „Żywym Kościołem”. Nie wiem, jak to jest teraz, ale wtedy wszystko zaczynało się o godz. 11.00 w salce nr 1 albo 2 (wtedy były to dwie osobne sale, teraz jest to nasza olbrzymia „jedynka”). – wspólnie modliliśmy się, potem śpiewaliśmy różne piosenki, były zabawy i konkursy, a do „ogarnięcia” było ponad 200 dzieci, tak wielka była nasza wspólnota! Następnie rozchodziliśmy się na spotkania w grupach, których było tak dużo, że niektóre musiały ustawiać krzesła na korytarzu, bo nie było miejsca w salkach katechetycznych. I na koniec znów była krótka modlitwa z Bożym błogosławieństwem udzielanym przez kapłana. Jednym z wieloletnich opiekunów był ks. Ambroży Siemianowski, który miał z dziećmi rewelacyjny kontakt i bardzo ciepło go wspominam. Pamiętam też, że wtedy schola Dzieci Maryi tak pięknie śpiewała i uczestniczyła chyba nawet w festiwalach piosenek religijnych. Na koniec chciałabym powiedzieć, że dzięki tej wspólnocie (a potem również dzięki oazie) poczułam się w Kościele jak jego integralna część, rozbudzona została moja świadomość odpowiedzialności za Niego i poczucie, że Kościół to nie tylko kapłani, ale również każdy z nas jest tu bardzo ważny.
                                                                                                               Iwona